"I don't wanna leave Warsaw", czyli Coldplay zagrali w Polsce!
„Is There Anybody Out There?” - krzyknął ze sceny Chris Martin tuż po pierwszym utworze. Odpowiedział mu wypełniony po brzegi Stadion Narodowy. Chwilę później usłyszeliśmy z jego ust perfekcyjne „dobry wieczór” i „dziękuję” oraz zapewnienie, że to będzie najlepszy koncert tej trasy. I był!
Koncert rozpoczął się chwilę po 21-ej od fragmentu tematu przewodniego z ulubionego filmu Chrisa Martina, „Powrót do przyszłości”.. Na pierwszy set złożyło się 9 nagrań, w tym aktualny singiel „Hurts Like Heaven” i gigantyczne przeboje „Yellow” oraz „The Scientist” oraz koncertowe efekty – fajerwerki, gigantyczne piłki, kolorowe konfetti, lasery. Po czterdziestu minutach zespół przeniósł się na mniejszą scenę, wysuniętą w głąb widowni i zaintonował „Princess Of China” z wirtualnym udziałem Rihanny. Przy „Warning Sign” Chris zasiadł przy pianinie, a pozostali muzycy akompaniowali mu na gitarach akustycznych. Za chwilę miał rozpocząć się pierwszy z trzech kulminacyjnych momentów tego wieczoru - „Viva La Vida”, „Charlie Brown” i „Paradise” z jakże miłym sercu wszystkich polskich fanów wyśpiewanym zdaniem „I don’t wanna leave Warsaw”.
Dwie minuty przerwy i zespół ponownie przywitał publiczność. Akustyczne „Us Against The World”, „Speed Of Sound” i ‘od zawsze laserowe’ “Clocks” wydłużały oczekiwane od miesięcy minuty z Coldplay. I wreszcie finał. Podniosłe „Fix You” i kończące cały spektakl „Every Teardrop Is a Waterfall” odśpiewane przez cały stadion, a następnie odtańczone przez Martina z polską flagą w ręku. Xylobands wędrują do kieszeni i torebek fanów jako najlepsza pamiątka z niezwykłego koncertu. Przy tak gigantycznej produkcji i trwającej już prawie rok trasie, muzykom Coldplay cały czas udaje się zachować to, co najważniejsze – naturalny kontakt z publicznością i radość z grania. To skrócenie dystansu na linii zespół – fani i ogólnie pozytywne nastawienie przenosi się na publiczność, która ze Stadionu Narodowego wychodziła szczęśliwsza.